30 listopada 2011

Umrzeć z braku miłości

Znowu zamykam się w sobie. Czuję jak popadam w depresję, a przecież nie dawno byłam w stanie euforii. Ze skrajności, w skrajność. To za wiele nawet jak dla mnie. Odtrącam przyjaciół, a oni odwracają się do mnie plecami. „Przyjaciele”. Dlaczego nie zwracają uwagi na to, co się ze mną dzieje? Może brzmi to egoistycznie, ale właśnie w tym momencie potrzebuję wsparcia. Potrzebuję tego cholernego „wszystko będzie dobrze”. Nie chodzi tu o jakieś miłostki, czy inne tego typu sprawy. Straciłam chęć do życia. Straciłam wszystko, co uważałam za wyjątkowe. Już nie czuję szczęścia. Zauroczenie szybko przemija, motyle w końcu zostały złapane w siatkę nicości. W środku umieram. A umieram bardzo powoli i boleśnie. Nadzieja. Nadzieja pozostała. Nią żyję. Kiedy ona zgaśnie, zgasnę i ja.

21 listopada 2011

Po prostu

Czegoś takiego nie czułam od dawna. Nawet bardzo dawna. Może to głupie, ale od dawna tego nie czułam i jaram się każdą chwilą. Chce mi się żyć. Najwyższy czas na to, by przestać się smucić. Wiem, że to nie jest miłość, czy jakieś głębsze zauroczenie. Ale kiedy o Nim myślę, czuję jak tysiące motyli lata w moim brzuchu. To bardzo miłe uczucie. Znamy się od dziecka, ale dopiero w sobotę zdałam sobie sprawę jaki on jest przystojny. Czuję się jak w podstawówce, kiedy to najładniejszy chłopak w klasie, uśmiecha się właśnie do mnie. Znacie to? Czyżbym się odradzała? Powracam, trochę inna, ale wciąż ta sama.
Nie widujemy się za często. Nasi ojcowie są przyjaciółmi, dlatego czasem się widzimy. Jakby na to nie patrzeć, chcą nas zeswatać. Wiem, że to tylko żarty i nigdy się to nie wydarzy. Siedem lat różnicy.

Ej no! Zabierzcie mi te motyle! Mam wielką nadzieję, że kwas żołądkowy je strawi. Nie wytrzymuję już tego. To miłe, ale ja się po prostu obawiam tego 'czegoś'. Dlaczego ja się uśmiecham do monitora? Nie ćpałam nic przecież!

14 listopada 2011

Pokochaj mnie proszę

Zaczynam wierzyć w miłość. W tę prawdziwą, nie tą przelotną. Wierzę w jej magię i siłę. Wierzę, że kiedyś zakocham się z wzajemnością. Będę tak zakochana, że wszędzie będę pisać o tej miłości i wszyscy mnie znienawidzą. Bo to w końcu JA będę szczęśliwa. Tak cholernie szczęśliwa! JA. Ta, która jest wrażliwa. Ta, która boi się zakochać. Ta, która jest taka dziwna.
Mam nadzieję na lepszą przyszłość. Wszystko inne już umarło, a nadzieja umiera ostatnia.

4 listopada 2011

Wśród ludzi też jest samotnie

Ostatnio denerwuje mnie śmiech. Nie potrafię wytrzymać tych wszystkich chichotów. Coś we mnie buzuje, gdy słyszę te 'haha' i 'hihi'. Mam wielką ochotę zamknąć się w szklanej kuli i odciąć się od świata zewnętrznego. Ze mną dzieje się coś nie tak. Od pewnego czasu dnie i noce spędzam samotnie. Żyję z dnia na dzień. Byle do piątku, byle do świąt, byle do wakacji. Marzę, że w końcu kogoś poznam i się zakocham. Chociaż z każdą chwilą jest to trudniejsze.Usycham. Moja Dusza rozpaczliwie domaga się tlenu, którym jest miłość. Od ponad dwóch lat Dusza nie czuła tego pięknego uczucia. Uczucia były dla Niej niczym huragan bezdusznych chwil, które są puste w środku. Każde odczucie w danej chwili definiowała jako zbędne. Niwelowała je i oddawała się w wir pożądania. Była niczym zahibernowana cząstka wszechświata. Nie czuła miłości. Nie miała też takiej potrzeby, by kogokolwiek ją obdarzać. Czuła się pusta i chciała taka pozostać. Przez dwa lata nikogo nie kochałam. O nikim nie marzyłam. Nikogo nie wielbiłam. W czym tu problem? Boję się zakochać. Moje pierwsze mocne zauroczenie było letnim romansem. A chłopak, z którym byłam, okazał się zwykłym podrywaczem. Inny natomiast był zbyt nieśmiały i to ja musiałam dbać o nasz związek co było dość żałosne.

Nie wiem czy warto się zakochiwać. Miłość to delikatne uczucie. Czasem przynosi więcej cierpienia niż rozkoszy. Warto?