10 lutego 2013

Chwila, moment, wieczność


Ile zdołasz czekać, by coś osiągnąć? Gdzie kończy się odwaga, a zaczyna głupota?
Ileż można trwać przy swoim? Jak długo jeszcze? No powiedz.

Miłość. Miłość to raptem słowo. Słowo z kina, z książki, z kolorowego pisma. Tak wielu ludzi wierzy, że wystarczy je wypowiedzieć i już będzie dobrze, bo ono uleczy, uratuje, oczyści. A to tylko słowo. Łatwo je wypowiedzieć, równie łatwo unieważnić. Ale spróbuj przekształcić je w prawdziwe, trwałe uczucie, zamień je w ściany domu, który stać będzie latami, niczym nie zagrożony, i da ci szczęście, bezpieczeństwo, poczucie sensu i radości z każdej spędzonej wspólnie chwili.

Tak więc ja tu zadręczam się swoimi myślami, a u Niego wszystko w najlepszym porządku. Świetnie. Po prostu wszystko toczy się tak bardzo świetnie.
Niestety według niektórych dwa tygodnie czekania to za długo. DWA TYGODNIE! Przecież to niedopuszczalne na tym świecie, że też śmiałam nie odezwać się przez ten czas. Dwa tygodnie... że też nie wspomnę o tych paru miesiącach, które cierpliwie przeczekałam, czekałam aż wreszcie wyduka z siebie to jedno głupie zdanie, zdanie które diametralnie zmieniło bieg wydarzeń. Teraz wypominam tutaj te nieszczęsne dwa tygodnie. Czternaście dni, których tak potrzebowałam, z daleka od miłosnej pułapki. Tyle wystarczyło, żeby odnaleźć kolejną ofiarę. Teraz to ona jest w tych ramionach, dających mi ukojenie i spokój, którego tak bardzo potrzebuję w tej chwili. Jej usta całują te usta, które jeszcze całkiem niedawno zapewniały mnie o wierności. O tym, że już nigdy przenigdy, że teraz jest inaczej, że ze mną jest inaczej. Słowa te gubią się w eterze, zmierzając donikąd. Już do mnie nie docierają.
Tak bardzo pragnęłam, by inni uwierzyli w Ciebie, sama wierząc nieskończenie. Jednak jesteś najlepszym dowodem na to, że ludzie nie zmieniają się na wieczność. Prędzej czy później wrócą do swoich nawyków. Tak już jest i zawsze tak będzie.

To wszystko na nic, bo Ciebie już nie ma, a ja znowu się gubię.
Póki co wybaczam. W końcu w tym jestem najlepsza, w bezmyślnym trwaniu. Nie oczekuję, że będzie mnie kochał i nosił na rękach, ale że wróci, bo brakuje mi go. Tych rozmów o wszystkim i o niczym. Tego uśmiechu, który powodował na mej twarzy samą swoją obecnością. Pozwoliłam mu odejść. Bo tak jest lepiej. Wiem, że wróci. Zawsze wraca.