Ile zdołasz
czekać, by coś osiągnąć? Gdzie kończy się odwaga, a zaczyna
głupota?
Ileż można trwać przy swoim? Jak
długo jeszcze? No powiedz.
Miłość. Miłość
to raptem słowo. Słowo z kina, z książki, z kolorowego pisma. Tak
wielu ludzi wierzy, że wystarczy je wypowiedzieć i już będzie
dobrze, bo ono uleczy, uratuje, oczyści. A to tylko słowo. Łatwo
je wypowiedzieć, równie łatwo unieważnić. Ale spróbuj
przekształcić je w prawdziwe, trwałe uczucie, zamień je w ściany
domu, który stać będzie latami, niczym nie zagrożony, i da ci
szczęście, bezpieczeństwo, poczucie sensu i radości z każdej
spędzonej wspólnie chwili.
Tak więc ja tu
zadręczam się swoimi myślami, a u Niego wszystko w najlepszym
porządku. Świetnie. Po prostu wszystko toczy się tak bardzo
świetnie.
Niestety według niektórych dwa
tygodnie czekania to za długo. DWA TYGODNIE! Przecież to
niedopuszczalne na tym świecie, że też śmiałam nie odezwać się
przez ten czas. Dwa tygodnie... że też nie wspomnę o tych paru
miesiącach, które cierpliwie przeczekałam, czekałam aż wreszcie
wyduka z siebie to jedno głupie zdanie, zdanie które diametralnie
zmieniło bieg wydarzeń. Teraz wypominam tutaj te nieszczęsne dwa
tygodnie. Czternaście dni, których tak potrzebowałam, z daleka od
miłosnej pułapki. Tyle wystarczyło, żeby odnaleźć kolejną
ofiarę. Teraz to ona jest w tych ramionach, dających mi ukojenie i
spokój, którego tak bardzo potrzebuję w tej chwili. Jej usta
całują te usta, które jeszcze całkiem niedawno zapewniały mnie o
wierności. O tym, że już nigdy przenigdy, że teraz jest inaczej,
że ze mną jest inaczej. Słowa te gubią się w eterze, zmierzając
donikąd. Już do mnie nie docierają.
Tak bardzo
pragnęłam, by inni uwierzyli w Ciebie, sama wierząc nieskończenie.
Jednak jesteś najlepszym dowodem na to, że ludzie nie zmieniają
się na wieczność. Prędzej czy później wrócą do swoich
nawyków. Tak już jest i zawsze tak będzie.
To
wszystko na nic, bo Ciebie już nie ma, a ja znowu się gubię.
Póki co wybaczam. W końcu w tym jestem najlepsza, w bezmyślnym
trwaniu. Nie oczekuję, że będzie mnie kochał i nosił na rękach,
ale że wróci, bo brakuje mi go. Tych rozmów o wszystkim i o
niczym. Tego uśmiechu, który powodował na mej twarzy samą swoją
obecnością. Pozwoliłam mu
odejść. Bo tak jest lepiej. Wiem, że wróci. Zawsze wraca.