4 listopada 2011

Wśród ludzi też jest samotnie

Ostatnio denerwuje mnie śmiech. Nie potrafię wytrzymać tych wszystkich chichotów. Coś we mnie buzuje, gdy słyszę te 'haha' i 'hihi'. Mam wielką ochotę zamknąć się w szklanej kuli i odciąć się od świata zewnętrznego. Ze mną dzieje się coś nie tak. Od pewnego czasu dnie i noce spędzam samotnie. Żyję z dnia na dzień. Byle do piątku, byle do świąt, byle do wakacji. Marzę, że w końcu kogoś poznam i się zakocham. Chociaż z każdą chwilą jest to trudniejsze.Usycham. Moja Dusza rozpaczliwie domaga się tlenu, którym jest miłość. Od ponad dwóch lat Dusza nie czuła tego pięknego uczucia. Uczucia były dla Niej niczym huragan bezdusznych chwil, które są puste w środku. Każde odczucie w danej chwili definiowała jako zbędne. Niwelowała je i oddawała się w wir pożądania. Była niczym zahibernowana cząstka wszechświata. Nie czuła miłości. Nie miała też takiej potrzeby, by kogokolwiek ją obdarzać. Czuła się pusta i chciała taka pozostać. Przez dwa lata nikogo nie kochałam. O nikim nie marzyłam. Nikogo nie wielbiłam. W czym tu problem? Boję się zakochać. Moje pierwsze mocne zauroczenie było letnim romansem. A chłopak, z którym byłam, okazał się zwykłym podrywaczem. Inny natomiast był zbyt nieśmiały i to ja musiałam dbać o nasz związek co było dość żałosne.

Nie wiem czy warto się zakochiwać. Miłość to delikatne uczucie. Czasem przynosi więcej cierpienia niż rozkoszy. Warto?