13 października 2013

Nieporozumienia

Siedzę tu naprzeciwko Ciebie, patrzysz na mnie, a ja odwzajemniam ten wzrok. Nachylasz się i obejmujesz moje kolana, uśmiechasz się i pytasz co u mnie. Teraz dobrze – chciałam powiedzieć lecz nie dali mi dojść do słowa. Już lała się kolejna kolejka. Wstaliśmy wraz z innymi, odśpiewaliśmy życzenia i kieliszki poszły w górę. Potem wyszliśmy z pokoju, by po chwili sztucznie poszerzyć swoje źrenice. Czułam odprężenie wszystkich mięśni, byłam szczęśliwa, chociaż wiedziałam, że mam mało czasu. Minęła ostateczna godzina, a ja nie chciałam wracać. Chciałam siedzieć obok i się śmiać. Śmiać się z wszystkiego, ze wszystkich. Znów alkohol poszedł w obieg, a skręta ja dopalałam po Tobie.
Nagle wszystko wokół jakby spowolniło. Wszystkie wypowiadane słowa, gesty i muzyka, która gdzieś tam leciała w tle. Nasz wspólny znajomy zaczął rozmawiać na nasz temat. Dlaczego wszędzie jesteśmy razem, ale nie jesteśmy razem?
Poczułam jak krew przepływa coraz szybciej w moich tętnicach. Zaczęłam sama sobie zadawać to pytanie. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi, ani ode mnie, ani od Ciebie. Po prostu patrzeliśmy na siebie, otępiałym wzrokiem, kiedy zabawa trwała dalej. Trwałaby tak bez końca, gdyby nie to, że czas płynie bezpowrotnie. Przyszedł i na mnie czas, zaczęłam się zbierać. Nie mogłam w nieskończoność opóźniać swojego powrotu, już i tak przegięłam cztery pełne godziny.
Dochodziła godzina trzecia nad ranem, a ja żegnałam się z gospodarzem. Do domu trzydzieści minut drogi, a noc nie była najcieplejszą. Już powoli wychodziłam, kiedy mnie zatrzymali. Bo przecież nie mogę iść samotnie nocą. Podobno zerwałeś się na równe nogi słysząc, że miałam iść sama. Ucieszyło mnie to, bo chociaż byś się do tego nie przyznał otwarcie, jednak się o mnie troszczysz. Ba! Nawet dodałabym, że Ci na mnie zależy w jakimś stopniu.

A teraz tak siedzę w niedzielne popołudnie i wypisuję to wszystko. I zastanawiam się, kiedy to do nas dotrze? Wszyscy wokół nas wiedzą, to co my tak staramy się ukryć. Jednak my nie potrafimy zebrać tego w całość. Nie potrafimy przyznać się nawet przed sobą.