14 czerwca 2013

Nieprzekraczalna przepaść

Z jednej strony stoję ja, wpatrzona w Ciebie jak w obrazek, namalowany ręką najwspanialszego artysty. Gdy patrzysz na mnie swoim ciepłym wzrokiem, ściska mnie za żołądek. Zatracam się w Twoich ciemnych oczach, świruję na samą myśl o Twojej bliskości. Jesteś dla mnie nowością, nikogo takiego nie znałam do momentu, w którym pojawiłeś się obok mnie. A kiedy się pojawiłeś, musiało upłynąć trochę czasu, żebym zdała sobie sprawę z tego jak bardzo zależy mi na Twojej obecności w moim życiu. Stopniowo uświadamiałam sobie, że coś się dzieje i dzieje się to na naszych oczach, na oczach wszystkich. Uwielbiam kiedy kładziesz na mnie swoją głowę i wsłuchujesz się w to co mówię. Potem mówisz Ty, a ja zamykam się w sobie i wchłaniam każde słowo, które wypowiesz.

Z drugiej strony stoisz Ty we własnej osobie, wypatrujący nie wiadomo czego, nie wiadomo gdzie. Naprawdę trudno jest odczytać Twoje zamiary, oczekiwania, uczucia. Próbując odgadnąć Twoje myśli, można by się zgubić. Mówiłeś do mnie przyciszonym głosem, wypowiadając moje imię. Nie robiłeś nic, a zrobiłeś tak wiele.


A miedzy nami ta okropna przepaść, której nie dam rady przekroczyć sama. Dzieli nas ona od bycia razem, od bycia parą, która zakłóciłaby porządek wszechświata. Kiedy był na to czas ja nic nie zrobiłam, a Ty również nie wykazałeś inicjatywy, więc teraz stoimy w bezruchu. Czekamy patrząc na siebie. Teraz zastanawiam się jaki jest w tym sens. Czy warto pchać się na siłę w związek, gdzie ja będę ponad swoje możliwości, a Ty mógłbyś mieć wszystko za machnięciem ręki.