Trudno
się dziwić, że tak się pogrążyłam w marności i odchodziłam
daleko od siebie, skoro jako wzory do naśladowania przedstawiano mi
ludzi, którzy wstydzili się jak hańby tego, że opowiadając o
dobrych swoich czynach popełnili błąd gramatyczny albo użyli
wyrażeń prowincjonalnych, a dumnie kroczyli w obłoku pochwał,
jeśli o swoich niegodziwych pasjach mówili zdaniami zaokrąglonymi,
błyszczącymi obfitą ornamentyką. Widzisz to i milczysz. Czy
zawsze będziesz milczał?
Ogarnięta
mrocznymi uczuciami. Pozwoliłam na to, by serce, jak dziczejące
pole, zarosło chwastami miłostek rozmaitych i nie przynoszących
chluby. Opary wyłaniające się z mętnych namiętności okresu
dojrzewania osnuwały i zaciemniały moje serce tak bardzo, że już
nie umiało odróżnić pogody umiłowania od mroku żądzy. Jedno i
drugie kipiało razem w pomieszaniu, gnając niedojrzałą jeszcze
duszę przez urwiska pożądań i pogrążając ją w topielach
grzechów. Wszystko, co było we mnie piękne, zgniło aż do
rdzenia, gdy podobałam się samemu sobie i bardzo pragnęłam
ludziom się podobać.
Matka
Natura ma jednak to do siebie, że zawsze choćby jeden promyczek
nadziei istnieje gdzieś w każdym z nas. W ostatniej z chwil
zorientowałam się o marności swojej osoby i postanowiłam z
miejsca to zmienić. Wciąż jednak za dużo gdybałam i nawet kiedy
pragnęłam, by bliźni czuł się w moim towarzystwie swobodnie,
moje czyny sugerowały, że jest to grząski teren. Znalazłam jednak
kogoś, kto nie bał się bagien i czyhających nań pułapek. Wdarł
się przez kujące chwasty mej obojętności, do zdziczałego pola
uczuć. Zasiał plon i starał się o niego dbać. Nieraz coś
krzyżowało mu plany i jego starania podupadały. Jednak cierpliwość
się opłaciła, a rozkwit mych uczuć jest najlepszym dowodem tego,
że zawsze jest nadzieja.
A
kiedy powiedział mi o swoich uczuciach, nie miałam potrzeby, by
kłamać o swoich. Po raz pierwszy nie miałam ochoty uciec jak
najdalej od tego, wręcz przeciwnie, pragnęłam być jak najbliżej.
To
prawda, że nikt się łatwo w samotności nie śmieje. Ale nieraz
nawet ludzi, którzy są zupełnie sami, bez świadków, ogarnia
nagle śmiech, gdy coś nieodparcie komicznego ujrzą czy usłyszą,
czy też o czymś takim pomyślą. W tej chwili jednak wzbierał we
mnie wielki śmiech, że tak się nam udało.
Szablon zamówiony na zaczarowane-szablony.blogspot.com pojawił się na stronie w notce "[176-180] Stay alone". Jeżeli mam wnieść jakieś poprawki lub całkowicie zmienić szablon pisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Avia Tinar.
Ach, niesamowicie to opisałaś, taką mroczną słodko-gorzka metaforą, jak dla mnie ;) Bardzo mi przypada do gustu taki dobór słów. Wiesz, zawsze (w szkole^^) buntowałam się pzreciw Jedynej Słusznej Interpretacji jakichkolwiek utworów, no, zwłaszcza wierszy. Wg mnie każdy ma prawo do własnej wersji i nie chodzi chyba tylko o to, zeby odgadnać co autor ma/miał na myśli. Przecież autor pisze dla czytelnika (zwykle), więc niech ten czytelnik rozumie to na swój sposób. Ja tu widzę wyszukaną wielką przenośnię zakochania, zdobycia serca, ale myślę, że na tyle otwarty jest ten tekst, na tyle hm, wszechstronny w jakimś znaczeniu, że ktoś w innej sytuacji życiowej niż Ty czy ja, mógłby zinterpretować to sobie zupełnie inaczej! I dlaczego obie te interpretacje nie miałyby być słuszne ;)
OdpowiedzUsuńA się rozpisałam, ale tak mnie zacheciłaś ^^
No bo tak, podoba mi się tutaj, jest atmosfera.
Pozdrawiam ciepło.